Partyzantka na Sądecczyźnie
Treść
W czasie okupacji:
ziałalność grup zbrojnych o charakterze oddziałów związanych do walki zbrojnej z wrogiem na terenie Sądecczyzny rozpoczęła się właściwie już po klęsce kampanii wrześniowej w 1939 roku, kiedy to w ramach Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) pod koniec 1939 zorganizowano pierwszą placówkę partyzancką, kierowaną przez majora Zygmunta Malika PS. „Dąb”. Jak widać, wielu żołnierzy z regularnej armii Wojska Polskiego nie mogli się pogodzić z klęska i postanowili dalej walczyć z okupantem w ramach akcji polskiego podziemia niepodległościowego. Placówka pod dowództwem Malika wchodziła w skład większego zgrupowania- 1 Obwodu ZWZ w Nowym Sączu o kryptonimie „Sroka”, którego komendantem był major S. Wideł. Gestapo rozpoczęło penetrację oddziałów, w wyniku czego został aresztowany starszy sierżant Władysław Siemka, PS. „Siekiera”. Po brutalnym przesłuchaniu, torturowany starszy sierżant zdradził adresy swoich współpracowników oraz partyzantów. Podczas zorganizowanej dzięki informacjom bestialsko wyrwanym od Siemki obławy niemieckiej 28 marca 1941 roku gestapo aresztowało ponad 100 osób, z których wielu już nigdy nie zobaczyło rodzinnej ziemi. Aresztowany został także komendant ZWZ Obwód Nowy Sącz major S. Wideł i dowódca placówki w Starym Sączu major Zygmunt Malik. W ten sposób niemiecki okupant rozprawił się ze zgrupowaniem, które było istnym cierniem w jego boku. Jednak kilka miesięcy później na tereny Starego Sącza dotarł rotmistrz Stanisław Słowik, który podjął się zadania reorganizacji rozbitych oddziałów, które powierzyło mu Naczelne Dowództwo Polski Podziemnej. Nowa placówka powstała pod kryptonimem „Kinga”, komendantem został Czesław Jarosz z Krakowa, jednak konspiracja w obawie przed kolejnymi obławami działała bardzo ostrożnie i niestety nie odnotowano większej działalności grupy.
tym czasie powstała także inna grupa walki z okupantem. Do jej składu należeli: podporucznik rezerwy Zygmunt Klimecki ps.” Lech”, Witold Mazur, bracia Władysław Repelewicz ps. „Wilk”( działający aktywnie na terenie Starego Sącza nauczyciel, który nie tylko poprzez kształtowanie nowego, młodego pokolenia ale także przez działalność podziemną widział szansę na pokonanie znienawidzonego okupanta), oraz Szczepan Repelewicz. Placówka Polski Podziemnej rozbudowała bardzo mocno swe struktury organizacyjne, a była tak doskonale zakonspirowana, że nie została wykryta przez policję niemiecką aż do końca wojny. Organizacja ta działała pod kryptonimem „Świsłocz”. Była to pod względem liczebności bardzo silna jednostka, w październiku 1944 roku licząca aż 96 osób, działających w doskonałej konspiracji. Komendantem w tym czasie (do 21.01.1945) był podporucznik rezerwy Feliks Gryźniak PS.”Groń”, jednak jego kariera w konspiracji nie trwała długo- skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zginął on na polu minowym nad Dunajcem. Drugim komendantem został podporucznik rezerwy Stanisław Frączek ps. „Zator”. Funkcję szefa sztabu operacyjnego, organizującego akcje wymierzone przeciwko samozwańczej władzy komunistycznej i zarazem zastępcy komendanta był Władysław Repelewicz ps. „Wilk”. W ramach rozbudowania struktur podziemia zorganizowano też placówkę AK o charakterze dywersyjnym, której dowódcą został podporucznik Zygmunt Klimecki ps. „Lech”. Dowódca wykazał się odwagą i inicjatywą, co zostało zauważone przez naczelne dowództwo, dzięki czemu w grudniu 1944 roku na rozkaz komendanta Armii Krajowej Obwodu Nowy Sącz o kryptonimie „Chwast” (rzeczywiście, leśne oddziały i konspiratorzy byli istnym cierniem w boku dla przeciwników), porucznika Stanisława Leszko ps.”Emil” utworzono Oddział Specjalny, składający się z elity bojowników o wolność, dowodzony właśnie przez zdolnego Klimeckiego. Zastępcą dowódcy był podporucznik Władysław Bielawski ps. „Biały” lub „Cap”. Drużyny poszczególnych oddziałów i placówek AK działały na terenach przylegających do Starego Sącza, na przykład w Barcicach, skąd pochodził jeden z dowódców- Józef Lachner ps.” Gołąb”, czy wspomniany wcześniej Władysław Repelewicz oraz Zygmunt Klimecki, którego drużyna operowała ściśle w rejonach Starego Sącza.
Po okupacji:
dy na tereny Sądecczyzny wkroczyły wojska sowieckie, które swoją działalnością i brakiem podstaw dyscypliny według mieszkańców Starego Sącza wyrządziły więcej materialnych szkód niż Niemcy, partyzantka nie wiedziała, jak się do tego faktu ustosunkować. Żołnierze, kierując się honorem wojskowym, nie ujawniali się nie tylko z powodu obaw o własne życie lub dotkliwe represje, ale także żywa była w ich pamięci zdradziecka polityka Stalina, który 17 września 1939 roku dosłownie wbił II Rzeczpospolitej nóż w plecy, idąc ramię w ramię ze znienawidzonymi Niemcami i razem z nimi paląc, mordując i gwałcąc. Armia Czerwona nie bez powodu była kojarzona jak najgorzej- swym postępowaniem dała dowody słusznemu przypuszczeniu, iż „wyzwolone” ziemie traktowała nie jak strefę wolnego państwa, ale jak podbite, zdobyczne ziemie, zhołdowane Stalinowi. Od razu, po wkroczeniu wojsk sowieckich do Starego Sącza, NKWD starało się o głębokie rozpracowanie mocnych struktur AK na tym terenie. Siepacze Stalina zaprowadzili terror, który miał „pomóc” bohaterom podziemia się ujawnić. Podobnie jak za czasów niemieckiej okupacji, nikt nie był pewny dnia ani godziny. Wystarczył dosłownie donos „ uczciwego” obywatela Polski Ludowej, szczodrze opłacanego przez Rosjan, by podejrzany o działalność podziemną został aresztowany i po nazbyt brutalnym przesłuchaniu, gdzie często uciekano się do szantażu i tortur, zostać aresztowanym i wywiezionym w głąb Rosji lub co gorsze, za działalność w intencji niepodległej Rzeczpospolitej ponieść najwyższą cenę. W tym celu NKWD na teren Gorców, a dokładnie na polanę Jaworzyna,29.09.1944 roku zrzucono tajnego agenta rosyjskiego, podpułkownika Iwana Zołotara wraz ze sztabem i najlepszymi ludźmi, jakimi dysponował ( dowodzi to, jak bardzo zależało Rosjanom na wytępieniu ruchów podziemnych na terenie Sądecczyzny). Zadaniem Zołotara było założenie własnej grupy partyzanckiej, która swoja działalnością miała zniszczyć struktury AK i zlikwidować wszelkie przejawy prawdziwego patriotyzmu wśród Sądeczan powiązanych z Polską Podziemną. Oddział, który bez najmniejszych wątpliwości można utożsamić z oddziałem najemnych myśliwych, którzy polowali na prawdziwych Polaków- patriotów, był pozbawionych jakichkolwiek skrupułów, dlatego jego działalność rozmijała się z zasadami żołnierskiego honoru. Liczyła się tylko efektywność ( czytaj: zlikwidowanie leśnych patriotów). Jednostka miała wesprzeć działających już starszego lejtnanta A. Batjana ps.”Alosza” i Teraczenki. Oddział NKWD, gdzie przebywali sowieccy dowódcy mieścił się przy ulicy Szwedzkiej w Nowym Sączu. Wywiad AK jednak nie próżnował- w dniu 23 czerwca 1945 roku „Alosza” zginął w potyczce z partyzantami, którzy postanowili zlikwidować przeciwnika. Przy zwłokach „Aloszy” znaleziono notatnik z 25 nazwiskami zdradzieckich konfidentów, którzy byli na usługach NKWD. Potrzebę likwidacji agentów NKWD partyzanci odczuli po ich akcji przeprowadzonej 7 kwietnia 1945 roku, kiedy to zatrzymano sześciu aktywnych działaczy placówki AK „Świsłocz”, którzy pochodzili z terenów Starego Sącza. Byli to:
-Stanisław Frączek „Zator”,
-Tadeusz Konopka „Wiarus”,
-Franciszek Olipra „Opór”,
-Zbigniew Bielawski „Biały”,
-Władysław Repelewicz „Wilk”
-Stanisław Chmura „Kropla”.
ięźniów po przesłuchaniach osadzono w więzieniu grodzkim w Starym Sączu. Do więzienia w Nowym Sączu na szczęście nie dotarli- dnia 8 kwietnia 1945 roku w Biegonicach mniej więcej na wysokości kościoła parafialnego doszło do brawurowego dobicia aresztowanych. Akcję tę zorganizował komendant posterunku w Starym Sączu Józef Hejmej, dowódca jednostki Batalionów Chłopskich o kryptonimie „Juhas” ps. „Rzeźny”. W czasie akcji zbrojnej, wymierzonej przeciw sowieckim władzom dowodził porucznik AK Ignacy Konstanty, były cichociemny, żołnierz ocalały z Powstania Warszawskiego, urodzony w Chicago, który w czasie wojny ukrywał się w domu Baraściaków w Starym Sączu. Do akcji włączyli się też bracia Grzegorz pseud. „Tygrys” i Ryszard „Skalny” Nowakowie, Michał Wąchała z Moszczenicy Niżnej oraz dwaj milicjanci z posterunku MO w Starym Sączu. Obecność w akcji funkcjonariuszy MO świadczy o głębokim przywiązaniu Sądeczan do grup partyzanckich- nie zawahali się poświęcić nowych stanowisk w tworzącej się MO by ratować ludzi, którzy tak naprawdę byli dla milicjantów nie tylko przyjaciółmi, ale też bohaterami. Zjawisko to świadczy także o tym, że Sądeczanie niezbyt pochlebnie odnosili się do zaistniałej sytuacji i nowej władzy, którą traktowali bez szczególnego entuzjazmu. Dwaj bohaterscy milicjanci-Ignacy Skoczeń i Aleksander Sowiński musieli po tej akcji zaszyć się w leśne posterunki partyzanckie, które znajdowały się na „Bachnale” w okolicach Przechyby.